To co tu wstawię to taki w sumie wstęp do opowiadania "Róża."
Głównym paringiem tu jest AoixUruha i to trochę smutas.Nie wiem czemu lubię robić z Aoi'a sukinsyna xd To już jakieś zboczenie jest.Ehh..xd
Historia dzieje się za czasów licealnych chłopców.
Nie przewiduję by ktoś umierał w tym opowiadaniu,ale nie wiem jak mnie wena poniesie,więc ostrzegam.
P.S. Przewiduję Reituki,ale cii,zobaczymy.
Znów
to zrobił.Znów sprawił,że poczułem się wszystkiemu
winny.Winny,że jest mu źle.
Wyciągnąłem
papierosa z paczki i zapaliłem go szybko,zaciągając się
dymem.Zaśmiałem się gorzko.
Od
pewnego czasu Yuu zaczął mnie traktować jak sługę i nawet
stwierdził,że "Nie jestem już taki zwarty i gotowy na jego problemy jak
kiedyś".Bo zacząłem się stawiać i nie pozwalać się
pieprzyć co moment? Za cholerę nie potrafiłem go zrozumieć,tak
dużo się zmieniło w nim...
Zasyczałem,gdy
papieros wypalił się,parząc moje palce.Zapaliłem drugiego.
Usłyszałem
pukanie do drzwi,ale zignorowałem to.Pewnie mama martwi się czemu
nie wychodzę ze swojego pokoju tak długo.
- Kou?
- usłyszałem cichy głosik.Takanori? - Słuchaj wpuść
mnie..pogadajmy..
Automatycznie
spojrzałem na zegarek w telefonie i uniosłem brwi widząc,że jest
już 21.Chciało mu się przyjść? Nieźle.
- Właź.
- burknąłem.Zmrużyłem oczy,gdy Taka wszedł wpuszczając tym
samym światło do mojej ciemni. - Oh.. - stęknąłem niezadowolony.
Blondynek
przez chwile stał,ale w końcu ruszył się i usiadł obok mnie na
łóżku.Zapaliłem nocną lampkę w sumie samemu sobie robiąc
krzywdę.Jak zwykle z resztą.
-
Kouyou.. - zaczął,bawiąc się palcami u dłoni. - Słyszałem o
tej awanturze z Yuu.I o tym,że wyrzucił cię z domu w taki mróz...
Jakby
na potwierdzenie jego słów zaczął mocniej padać
deszcz.Przymknąłem powieki i zgasiłem papierosa w
popielniczce,którą buchnąłem ojcu.Spojrzałem na niego.
Trząsł
się lekko z nerwów,a jego błękitne oczy wyrażały
współczucie.Blond kosmyki opadały mu na twarz układając się w
idealnej fryzurze.Na sobie miał zwykły sweterek i czarne
spodnie,trochę wytarte.
Z
Takanorim przyjaźniłem się od niedawna,był młodszy ode mnie o dwa
lata,właśnie zaczynał pierwszą klasę,a ja trzecią,jednakże
dogadywaliśmy się lepiej niż z rówieśnikami.Łączyły nas
problemy i zmartwienia.Znał też i Yuu z nim kolegował się
wcześniej i to właśnie od Matsu na początku chodzenia z brunetem
dowiedziałem się co nieco o moim chłopaku.
- Cóż
oboje wiemy,że Yuu zaczął odwalać.Nie zdziwiło mnie,gdy wypchnął
mnie ze swojego domu.Szkoda tylko,że nie dorzucił mi kurtki...
- Kou!
- oburzył się mały,a ja nie potrafiłem ukryć delikatnego
uśmiechu,widząc jego gniewną minę.Był uroczy,gdy się wkurzał. -
Tak czy siak nie powinien! Jesteście razem już trzy lata! Całe
liceum! Nie wiesz nic co z nim?
Odgarnąłem
rudawe włosy i westchnąłem ciężko.
- Mój
drogi ja nawet nie wiem już gdzie wychodzi.Stałem się przeszkodą.
Naszą
rozmowę przerwał dziko wibrujący telefon w jego spodniach.Zaklnął
siarczyście i odebrał.Jego ton zmienił się momentalnie na miękki
i milutki przez co wywnioskowałem,że dzwoniła matka.Nie myliłem
się.Po paru minutach rozłączył się i schował telefon z powrotem,przecierając twarz dłońmi.
-
Słuchaj stary,matka wściekła,ojciec roznosi chałupę..mam dość.
- stęknął naprawdę załamany. - Czy zawsze my musimy mieć
przerąbane?
Zaśmiałem
się cicho i objąłem go za ramię w przyjacielskim geście.Popatrzył
na mnie psimi oczami i wtulił się w mój tors.
- Damy
radę.Pomyśl jacy będziemy silni po tym wszystkim. - pocieszałem
go na co on tylko westchnął i odlepił się ode mnie z ociąganiem.
Nie
minęła chwila,a wyszedł zostawiając mnie samego.
Spojrzałem
na swój telefon powstrzymując się od napisania do ukochanego.Bo
nadal go kochałem i nie chciałem zaprzepaścić tego związku z
powodu jego kryzysu.Każdy ma złe dni,prawda?
Chwyciłem
komórkę i wystukałem zapytanie jak się czuje.Nie liczyłem na
szybką odpowiedź,dlatego poszedłem się umyć i przebrać w piżamę
– bokserki i koszule.
Z
bananem w ustach klapnąłem znów na łóżku i położyłem
się,sięgając po książkę.Odgryzłem kawałek owocu i już
otwierałem książkę,gdy nagle usłyszałem ostre,krótkie
brzmienie gitar.Wzdrygnąłem się wystraszony i kręcąc głową
postanowiłem zmienić dzwonek.Kiedyś umrę przez niego.
Nie
wiem na co liczyłem,ale zanim przeczytałem odpowiedź byłem
szczęśliwy,że w ogóle odpowiedział na mojego smsa.Jednak po
otwarciu wiadomości mina mi zrzedła.
"Kouyou
co budzisz mnie w nocy? Nudzi ci się? To zrób coś konkretnego,a
nie ludzi męczysz sobą.Boże z tobą jak z dzieckiem."
Poczułem
się znowu źle,że mu przeszkodziłem.Nie chciałem go zdenerwować.
Dla
własnego dobra nie odpowiedziałem nic i wyłączyłem
telefon,odkładając książkę.Przeszła mi ochota na cokolwiek.
Po
zjedzeniu pysznego banana zgasiłem światło i próbowałem
usnąć,ale nie mogłem.
Jesteś
głupi,Kou.Tak późno..wiadome było,że śpi. -
zganiłem się w myślach i zacisnąłem powieki.Wiedziałem,że w
szkole da mi wycisk.Zakryłem się bardziej kołdrą i odetchnąłem
cichutko.
Gdzie
ten opiekuńczy,kochany,uroczy i troskliwy Yuu,którego tak kochałem? Który rozumiał moje odpały i nie krzyczał,gdy
robiłem coś źle?
Jak
zwykle tylko pogorszyłem sprawę...
______________
Biedny Uru u.u Troszku mi go żal tu,ale no..tak miało być.Lubię dręczyć moich ulubionych bohaterów..kolejne zboczenie XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz