czwartek, 18 lipca 2013

Róża - wstęp i wyjaśnienie o co chodzi

Wzięło mnie na pisanie o 2 w nocy,ale to ze względu na to,że są wakacje i wcześnie spać nie chodzę. x.x
To co tu wstawię to taki w sumie wstęp do opowiadania "Róża."
Głównym paringiem tu jest AoixUruha i to trochę smutas.Nie wiem czemu lubię robić z Aoi'a sukinsyna xd To już jakieś zboczenie jest.Ehh..xd
Historia dzieje się za czasów licealnych chłopców.
Nie przewiduję by ktoś umierał w tym opowiadaniu,ale nie wiem jak mnie wena poniesie,więc ostrzegam.
P.S. Przewiduję Reituki,ale cii,zobaczymy.



Znów to zrobił.Znów sprawił,że poczułem się wszystkiemu winny.Winny,że jest mu źle.
Wyciągnąłem papierosa z paczki i zapaliłem go szybko,zaciągając się dymem.Zaśmiałem się gorzko.
Od pewnego czasu Yuu zaczął mnie traktować jak sługę i nawet stwierdził,że "Nie jestem już taki zwarty i gotowy na jego problemy jak kiedyś".Bo zacząłem się stawiać i nie pozwalać się pieprzyć co moment? Za cholerę nie potrafiłem go zrozumieć,tak dużo się zmieniło w nim...
Zasyczałem,gdy papieros wypalił się,parząc moje palce.Zapaliłem drugiego.
Usłyszałem pukanie do drzwi,ale zignorowałem to.Pewnie mama martwi się czemu nie wychodzę ze swojego pokoju tak długo.
- Kou? - usłyszałem cichy głosik.Takanori? - Słuchaj wpuść mnie..pogadajmy..
Automatycznie spojrzałem na zegarek w telefonie i uniosłem brwi widząc,że jest już 21.Chciało mu się przyjść? Nieźle.
- Właź. - burknąłem.Zmrużyłem oczy,gdy Taka wszedł wpuszczając tym samym światło do mojej ciemni. - Oh.. - stęknąłem niezadowolony.
Blondynek przez chwile stał,ale w końcu ruszył się i usiadł obok mnie na łóżku.Zapaliłem nocną lampkę w sumie samemu sobie robiąc krzywdę.Jak zwykle z resztą.
- Kouyou.. - zaczął,bawiąc się palcami u dłoni. - Słyszałem o tej awanturze z Yuu.I o tym,że wyrzucił cię z domu w taki mróz...
Jakby na potwierdzenie jego słów zaczął mocniej padać deszcz.Przymknąłem powieki i zgasiłem papierosa w popielniczce,którą buchnąłem ojcu.Spojrzałem na niego.
Trząsł się lekko z nerwów,a jego błękitne oczy wyrażały współczucie.Blond kosmyki opadały mu na twarz układając się w idealnej fryzurze.Na sobie miał zwykły sweterek i czarne spodnie,trochę wytarte.
Z Takanorim przyjaźniłem się od niedawna,był młodszy ode mnie o dwa lata,właśnie zaczynał pierwszą klasę,a ja trzecią,jednakże dogadywaliśmy się lepiej niż z rówieśnikami.Łączyły nas problemy i zmartwienia.Znał też i Yuu z nim kolegował się wcześniej i to właśnie od Matsu na początku chodzenia z brunetem dowiedziałem się co nieco o moim chłopaku.
- Cóż oboje wiemy,że Yuu zaczął odwalać.Nie zdziwiło mnie,gdy wypchnął mnie ze swojego domu.Szkoda tylko,że nie dorzucił mi kurtki...
- Kou! - oburzył się mały,a ja nie potrafiłem ukryć delikatnego uśmiechu,widząc jego gniewną minę.Był uroczy,gdy się wkurzał. - Tak czy siak nie powinien! Jesteście razem już trzy lata! Całe liceum! Nie wiesz nic co z nim?
Odgarnąłem rudawe włosy i westchnąłem ciężko.
- Mój drogi ja nawet nie wiem już gdzie wychodzi.Stałem się przeszkodą.
Naszą rozmowę przerwał dziko wibrujący telefon w jego spodniach.Zaklnął siarczyście i odebrał.Jego ton zmienił się momentalnie na miękki i milutki przez co wywnioskowałem,że dzwoniła matka.Nie myliłem się.Po paru minutach rozłączył się i schował telefon z powrotem,przecierając twarz dłońmi.
- Słuchaj stary,matka wściekła,ojciec roznosi chałupę..mam dość. - stęknął naprawdę załamany. - Czy zawsze my musimy mieć przerąbane?
Zaśmiałem się cicho i objąłem go za ramię w przyjacielskim geście.Popatrzył na mnie psimi oczami i wtulił się w mój tors.
- Damy radę.Pomyśl jacy będziemy silni po tym wszystkim. - pocieszałem go na co on tylko westchnął i odlepił się ode mnie z ociąganiem.
Nie minęła chwila,a wyszedł zostawiając mnie samego.
Spojrzałem na swój telefon powstrzymując się od napisania do ukochanego.Bo nadal go kochałem i nie chciałem zaprzepaścić tego związku z powodu jego kryzysu.Każdy ma złe dni,prawda?
Chwyciłem komórkę i wystukałem zapytanie jak się czuje.Nie liczyłem na szybką odpowiedź,dlatego poszedłem się umyć i przebrać w piżamę – bokserki i koszule.
Z bananem w ustach klapnąłem znów na łóżku i położyłem się,sięgając po książkę.Odgryzłem kawałek owocu i już otwierałem książkę,gdy nagle usłyszałem ostre,krótkie brzmienie gitar.Wzdrygnąłem się wystraszony i kręcąc głową postanowiłem zmienić dzwonek.Kiedyś umrę przez niego.
Nie wiem na co liczyłem,ale zanim przeczytałem odpowiedź byłem szczęśliwy,że w ogóle odpowiedział na mojego smsa.Jednak po otwarciu wiadomości mina mi zrzedła.
"Kouyou co budzisz mnie w nocy? Nudzi ci się? To zrób coś konkretnego,a nie ludzi męczysz sobą.Boże z tobą jak z dzieckiem."
Poczułem się znowu źle,że mu przeszkodziłem.Nie chciałem go zdenerwować.
Dla własnego dobra nie odpowiedziałem nic i wyłączyłem telefon,odkładając książkę.Przeszła mi ochota na cokolwiek.
Po zjedzeniu pysznego banana zgasiłem światło i próbowałem usnąć,ale nie mogłem.
Jesteś głupi,Kou.Tak późno..wiadome było,że śpi. - zganiłem się w myślach i zacisnąłem powieki.Wiedziałem,że w szkole da mi wycisk.Zakryłem się bardziej kołdrą i odetchnąłem cichutko.
Gdzie ten opiekuńczy,kochany,uroczy i troskliwy Yuu,którego tak kochałem? Który rozumiał moje odpały i nie krzyczał,gdy robiłem coś źle?
Jak zwykle tylko pogorszyłem sprawę...

______________
Biedny Uru u.u Troszku mi go żal tu,ale no..tak miało być.Lubię dręczyć moich ulubionych bohaterów..kolejne zboczenie XD


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz