piątek, 26 lipca 2013

Jest tu kto? o.o oraz szot sylwestrowy XDD

Hm,jest tu ktoś? *rozgląda się uważnie*
Jeżeli tak to poproszę o jakiś znak życia,okey? XD
Byłabym wdzięczna i byłoby mi miło poczytać wasze opinie. ;)
A teraz kolejny szot...nie obchodzi mnie,że są wakacje i jest upał,ja lubię Sylwestra xd Dlatego i fik takowy,sylwestrowy.

Tytuł : Sylwester (oryginalnie,co? xd)
Paring : AoixRuki
Ostrzeżenia : Tak,są ^^



Wszystko się zmienia.
Kraj,podejście do życia,my...szczególnie my.
W ciągu dekady przeżyliśmy razem cudowne chwile jak i sekundy grozy,na przykład gdy Uruha miał operację.
Nadal trzymaliśmy się razem,radośni i pełni inspiracji co było nie lada wyczynem po tylu latach.
Mamy swoje przyzwyczajenia do dziś.Akira nadal w stresujących sytuacjach drapie się w nos,Yuu macha rękoma gdy krzyczy,Kouyou pije gdy się smuci,Tanabe łapie się za zatoki gdy go dobijamy,a ja czerwienię się gdy usłyszę komplement.Heh,zabawne..
Ciężką pracą weszliśmy na szczyt,Tokyo Dome,i podbiliśmy serca milionów nastolatek,które reagują histerią widząc nas.Jesteśmy sławni na całym globie,a nasze DVD z backstage'u są rozchwytywane w internecie i przed koncertami.To cudowne być sławnym,bogatym i pięknym,a na dodatek mieć kogoś kto wieczorem zmyje ci makijaż i powie,że jesteś jeszcze piękniejszy bez niego.
Wszyscy znamy się już jak łyse konie,a w szczególności ja i Yuu.Nasz związek przetrwał ogromną próbę czasu i jestem bardzo dumny z nas,że nadal czujemy to samo co kiedyś.Nadal przyprawia mnie o dreszcze,a ja z tego co wiem,nadal podsycam w nim pożądanie mnie.To miłe i budujące.
Dziś jest 31 grudnia i co za tym idzie – Sylwester,który spędzimy u Uruhy w apartamencie.
Co do niego i Suzukiego...niestety,oni jak to ujęli "Coś się wypaliło,zgasło."
Zaczęło się normalnie,brak czasu spowodowany napiętym grafikiem.Ja z Yuu też wtedy praktycznie nie mieliśmy czasu na czułości ani spędzenie chwili ze sobą.
Ale potem zaczęli się kłócić o byle drobiazg no i w końcu,pff! Ich związek poszedł w niepamięć,na szczęście nadal są dobrymi przyjaciółmi co jest najważniejsze.
Tanabe nadal jest sam,ale nie przeszkadza mu to.
I to tyle co o jego życiu prywatnym wiemy.On nic o sobie nie mówi,ale o nas wiedzieć musi wszystko.Czasem boję się co on robi w chwili wolnej skoro milczy jak głaz..
Ale wróćmy do Sylwestra...



Kiedy się obudziłem było już jasno za oknem,jeżeli zimowy poranek można nazwać jasnym.Przeciągnąłem się i ziewnąłem potężnie,szukając dłonią drugiego,ciepłego ciała,ale nic nie znalazłem.
- Hm? - zdziwiony popatrzyłem na uchylone drzwi od sypialni i wstałem by zobaczyć gdzie wywiało moje kochanie.
Wiedziony nosem skręciłem zaraz w prawo do kuchni i zobaczyłem jak brunet w samych bokserkach i kapciach w grochy szykuje nam śniadanie,a mianowicie tosty z dżemem brzoskwiniowym i kawa z mlekiem dla mnie.On nie pijał kawy na śniadanie tylko owocową herbatę.
Westchnął lekko i zaczął układać tosty na talerzyku,a ja cichutko zaszedłem go od tyłu i objąłem w pasie,tuląc policzek do jego pleców.Drgnął nieznacznie i byłem pewny,że się uśmiechnął co wywnioskowałem po cichym mruknięciu.
- Dzień dobry. - przywitał się i cofnął bym go puścił co zrobiłem z ociąganiem.
- No dobry,dobry.Gdzie poranny całus? Czuję się zawiedziony. - powiedziałem z uśmieszkiem i usiadłem za stołem.Podano mi talerzyk i kubek kawy no i oczywiście to co chciałem – całusa.
Nachylił się i trzymając w obu dłoniach naczynia,całował mnie namiętnie,aż zamruczałem gdy jego język przejechał po moim podniebieniu.
- Może być? - spytał,siadając obok mnie.
- Jesteś niezastąpiony,wiesz?
- Wiem. - odparł i z uśmiechem zaczął jeść.
Po pysznym śniadaniu musieliśmy zebrać się na próbę,a bardzo,ale to bardzo nam się nie chciało i gdy już byliśmy prawie gotowi do wyjścia zadzwonił telefon Yuu.
- Tak?...Uhuum...Ale wszystko z nim okey?..Mówiłem mu by zakładał czapkę!..Dobra,ale Sylwester aktualny?...No! To do zobaczenia o 20! - rozłączył się i popatrzył na mnie,skaczącego na jednej nodze próbując założyć spodnie. - Jak chcesz przebierz się,Yutaka jest chory.
- Poważnie jakoś?
- Przeziębienie,ale łeb go boli.
- Rozumiem..
Popatrzyliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy szeroko.Nie żeby nas cieszyło nieszczęście lidera,ale dzięki temu mieliśmy dziś wolne.
Przebrałem się z powrotem w dres i zasiedliśmy przed telewizorem z zamiarem obejrzenia czegoś.Akurat trafiliśmy na czterogodzinny maraton filmów akcji.
Nam oboju zaświeciły się oczy i rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie w oczekiwaniu na pierwszy film.



4 godziny później...



- Hm,nie wiem jak ciebie,ale mnie po tylu godzinach przed telewizorem bolą oczy.. - burknął Yuu i potarł zmęczone powieki z stęknięciem.
- Oo,mój staruuszek. - zaśmiałem się,ale i mnie pieczenie oczu dawało się we znaki.
- Ej,no jestem od ciebie starszy tylko o trzy miesiące. - bronił się,zakładając czarne okulary,które dodawały mu dostojności i powagi.
- Kiedy zakładasz te okulary to czuję się jak uczniak.Na dodatek jeszcze jestem taki niski.. - mruknąłem,wstając z zamiarem zaniesienia kubków po kawie do zlewu.Shiroyama wstał i objął mnie z tyłu,całując w kark.Miły dreszcz przeszedł po moich plecach.
- Mm,uczniak powiadasz? - wychrypiał,podnosząc mi bluzę po to by zacząć robić kółeczka palcem wokół mojego pępka.Westchnąłem cicho.
- Na starszego wyglądasz. - ruszyłem do przodu,ale zaraz cofnął mnie przez co o mało nie wylałem resztki kawy na siebie - Ej! Uważaj! - zganiłem go.
- Starszym się ustępuje we wszystkim.
- Ja słyszałem taką wersje "Głupszym się ustępuje". - fuknąłem,kręcąc głową.
- Akurat jesteś takiego wzrostu,że twoje kudły wchodzą mi do ust.. - wybablał,próbując wyjąć włosy ze swoich ust nie puszczając mnie.
- Dobrze,że co innego ci do ust nie wchodzi. - powiedziałem z przekąsem i szarpnąłem się,ale brunet nawet nie drgnął.Co za uparte stworzenie! - Puść mnie,zmyje to i idę się szykować.
- Naprawdę zbabiałeś. - zarechotał gitarzysta,a ja walnąłem mu łokciem w brzuch.Jęknął boleśnie i lekko się zgiął,ale nadal nie puścił mnie. - A co miałeś na myśli,że dobrze,iż nic innego mi do ust nie wchodzi?
- No..lizaki na przykład.Nie lubisz ich. - zburaczałem lekko,dopiero po chwili rozumiejąc dwuznaczność mojej wypowiedzi.
- Wiesz no zależy jakie.Czasem gdy mam ochotę..to chętnie sobie coś possam.
Perwers! Albo to ja tylko o jednym myślę...
- No..tak..każdy czasem ma ochotę na coś czego nie lubi..ja czasem zjem truskawkę,ale to muszę naprawdę mieć chcicę na..aa...
Eh,coś dzisiaj jest mój zły dzień...
- Chcicę powiadasz... - mruknął niczym filozof i szybko wsunął dłoń w moje luźne spodnie pod którymi nic nie miałem,mój błąd.Zaczął pieścić mnie drażniącymi ruchami,a ja stęknąłem zaskoczony.
- Yuu przestań! - powiedziałem,znów się próbując wyrwać.No nie wyrobię się przez niego!
- Ale podoba mi się to. - westchnął bezradnie,a jego ręka zaczęła intensywniej mnie pobudzać.
- A-ah! - jęknąłem,zginając się lekko - Proszę Yuu.. - stęknąłem.
- No już zaraz skończę skoro prosisz.
- Nie o to..mh!
Przyległem do jego pleców,gdy jego ręka w zawrotnej prędkości pocierała mojego nabrzmiałego penisa.To zapierało dech w piersi,a kubki drżały,grożąc wypadnięciem z rąk i zrobieniem plamy na dywanie.
- Ja ci tylko umilam dzień. - szepnął mi do ucha,całując miejsce za nim – mój czuły punkt.
- Oh! - stęknąłem,upuszczając naczynia,które z łoskotem potoczyły się dalej,a brązowa plama na szarym dywanie była śladem po jego zachciance.
Czemu on tak lubi mnie molestować?
- Yuu! - złapałem go za kark i skierowałem jego usta na swoje,łącząc je w pełnym żaru pocałunku.Było mi tak dobrze i błogo. - Yuu..
- Nie powstrzymuj się kochanie.Wiesz,że lubię gdy krzyczysz. - powiedział z uśmiechem.
- Ja krzyczę tylko wtedy gdy mnie rżniesz. - sapnąłem podniecony i zmuszony do pocałunku,wygiąłem się lekko i jęknąłem w jego usta,dochodząc.
Pogładził czule moją męskość i wyciągnął dłoń od razu ją oblizując.
- Mój perwers. - szepnął.
- Ha? Kto tu kogo ten..? - prychnąłem i podniosłem obite kubki po czym zaniosłem je i zniknąłem w kiblu.
- Wiesz,że gdybyś naprawdę się zapierał nie zrobił bym tego. - powiedział opierając policzek o drzwi.
Oczywiście,że wiedziałem.
Yuu nigdy mnie nie skrzywdził i gdy mówiłem wyraźnie "nie" on to szanował i dawał mi spokój,a takie "przestań" to w sumie...tak odruchowo,gdy robi to niespodziewanie,a mi to nie przeszkadza,ale nie mam na takie zabawy czasu.
- Wiem. - odparłem po czym umilkłem,szykując się.
- Aha,czyli ja nie muszę się szykować,tak? - krzyknął rozbawiony,a ja zaśmiałem się do siebie.
- Zawsze jesteś piękny! - na to zaczął się śmiać jak opętany.
No co?
Zawsze jest piękny i kuszący!



Dom Kouyou,godzina 23 z kawałkiem.



Chodzenie dupą po ścianie jest możliwe!
No..w przypadku Miyavi'ego jest,ale głupi ma zawsze szczęście.
Ten idiota wychlał połowę zapasów zimowych Uru i razem z tym oszołomem zaczęli drzeć się przylegając ciałem do ściany.
Aoi dobrze kiedyś powiedział "Nasze wspólne IQ wynosi poziom przedszkolaka.".
Bawiło się z nami Alice Nine,Meev,Dir En Grey i paru innych ludzi.Było świetnie i wszyscy po mimo,że wpadali na siebie i rzygali gdzie popadnie super się bawili,a w szczególności gospodarz z dzieckiem tęczy oczywiście.Przyjaciele na zawsze,BFF i w ogóle stężenie dziecinności przekroczyło normę.
Siedziałem z perkusistą mojego zespołu i piłem któregoś z kolei drinka.
- Wiesz Tanabe..ty jedyny jesteś trzeźwy. - mruknąłem zszokowany,lekko podchmielony,a moje oczy wybałuszyły się odkrywając ten oszałamiający fakt.Perkusista zaśmiał się,odpychając lecącego na niego w niekontrolowanym locie Kyo.
- Wiesz,że mam słabą łepetynę i odwalałbym jak ci dwoje.No i ktoś musi was pilnować.
- Ty biedny jesteś. - zasmuciłem się,a moje oczy zaszkliły - Taki sam sobie żyjesz..nikt cię nie przytuli... - smęciłem - no i kurwa nie wypijesz nawet! - wybuchnąłem oburzony - Kto to widział!?
- Widzisz? A jednak się trzymam w formie i funkcjonuje.
Nie wiem dlaczego zaczął rechotać! Przecież ten chłopak wypić nie może!
- Uo,uoo kocie nie pijesz już. - Yuu zabrał mi z dłoni kieliszek i złapał za nadgarstek,ciągnąc na balkon - Zimny wiatr cię otrzeźwi.
- Ale Yutaka...on nie może być teraz sam! - jęczałem,nie zważając na to,że Kai właśnie płakał ze śmiechu. - Patrz! On płacze! Ja muszę go przytulić! On potrzebuje czułości! - zawyłem,a Tanabe aż dostał czkawki i złapał się za brzuch,a łzy wycierał mu Nao.
- Nao się nim zajmie. - zapewnił mnie chłopak,zamykając za nami drzwi od balkonu.
- Na pewno? Może ja..
- Tak na pewno. - uśmiechnął się i oparł o barierkę.
Popatrzyłem nieufnie na drugiego perkusistę,który teraz klepał lidera po plecach,kręcąc głową,a sam lider złapał się za zatoki,śmiejąc nadal.
- Skoro tak mówisz. - wzruszyłem ramionami i nagle biedny Tanabe przestał mnie interesować,a jego miejsce zajęły migoczące gwiazdy na grafitowym niebie oraz księżyc,który wydawał mi się taki ogromny..
- Yuu? - mruknąłem.
- Tak?
- A w tym nowym roku też będziesz mnie kochał tak mocno? - zapytałem,szczerze przejęty tą sprawą,odrywając wzrok od gwiazd.
Zimny wiatr sprawiał,że dygotałem z zimna,a prószący lekko śnieg osiadł na mnie,przez co czułem się jak bałwanek.Brunet odwrócił się całym ciałem w moją stronę i uśmiechnął rozczulony.Przygarnął mnie do siebie i mocno objął płachtami płaszcza,który ze sobą wziął by nie zmarznąć.Poczułem bijące od niego ciepło i od razu się rozluźniłem.
- Oczywiście głuptasie. - cmoknął mnie w czoło i potarł plecy by mnie rozgrzać,bo nadal dygotałem.
- Ja ciebie też..Bo dużo dla mnie znaczysz.Bardzo bym się smucił gdybyś mnie zostawił. - wyznałem,a on nachylił się lekko i pokręcił głową z surową miną.
- Nigdy cię nie zostawię. - powiedział to takim tonem,że wiedziałem,że nie kłamie.
- Dziesięć,dziewięć... - Meev i Uru zaczęli się drzeć,trzymając szampana,a wszyscy dookoła nich błyskawicznie się cofnęli w razie niekontrolowanego wybuchu.
- CZTERY! - ryknął Kai z boku,uświadamiając resztę,że już nie umieją liczyć.
Aoi roześmiał się i jeszcze mocniej,o ile to możliwe,mnie ścisnął,a z naszych ust wypływały obłoczki szarej pary.
- ZEEEROOO! - ryknęli.
W całej okolicy podniósł się szum wrzasków i śmiechu,a na niebie zaczęły pojawiać się piękne kwiaty tworzone przez sztuczne ognie.Oczy Yuu mieniły się kolorami fajerwerków.Albo ja już totalnie odpływałem.
- Dobrego Nowego Roku! - krzyknął,próbując przebić się przez huk tworzony od petard.
- Nawzajem! - wrzasnąłem,a potem zaczęliśmy się śmiać by zaraz połączyć nasze usta w noworocznym pocałunku.
Nasz leniwy i słodki pocałunek przerwało huknięcie w szybę,aż podskoczyliśmy przestraszeni.Na szczęście to tylko Uruha otwierał szampana widelcem i korek uderzył w szkło.
- Kretyni. - załamał się mój kochanek,kładąc czoło na moim barku.Westchnąłem tragicznie.
- Widzisz? Wyszedłem,a oni już – yk! – rozrabiają. - czknąłem cicho.
- Tak,bez ciebie zejdziemy na psy. - westchnął.
- Wiem.Dlatego – yk! – musisz pozwolić mi zrobić striptiz. - zażądałem.
- Yy..co to ma wspólnego? - podniósł głowę,patrząc na mnie dziwnie.
- Kuźwa nie pamiętam... - powiedziałem lekko sennym tonem.
Yuu patrzył chwilę na mnie,a potem zaczął machać głową.
- Nie pijesz więcej. - powtarzał w kółko prowadząc mnie do sypialni.

1 komentarz:

  1. JEŻU.KOCHAM TO OPOWIADANIE. *-*
    I zrobiłam konto tylko po to,żeby to skomentować. =3=
    Niektóre momenty spowodowały,że spadłam z krzesła i turlałam się po podłodze dusząc się przy tym ze śmiechu.
    XD
    Błagam,pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń