piątek, 26 lipca 2013

Jest tu kto? o.o oraz szot sylwestrowy XDD

Hm,jest tu ktoś? *rozgląda się uważnie*
Jeżeli tak to poproszę o jakiś znak życia,okey? XD
Byłabym wdzięczna i byłoby mi miło poczytać wasze opinie. ;)
A teraz kolejny szot...nie obchodzi mnie,że są wakacje i jest upał,ja lubię Sylwestra xd Dlatego i fik takowy,sylwestrowy.

Tytuł : Sylwester (oryginalnie,co? xd)
Paring : AoixRuki
Ostrzeżenia : Tak,są ^^



Wszystko się zmienia.
Kraj,podejście do życia,my...szczególnie my.
W ciągu dekady przeżyliśmy razem cudowne chwile jak i sekundy grozy,na przykład gdy Uruha miał operację.
Nadal trzymaliśmy się razem,radośni i pełni inspiracji co było nie lada wyczynem po tylu latach.
Mamy swoje przyzwyczajenia do dziś.Akira nadal w stresujących sytuacjach drapie się w nos,Yuu macha rękoma gdy krzyczy,Kouyou pije gdy się smuci,Tanabe łapie się za zatoki gdy go dobijamy,a ja czerwienię się gdy usłyszę komplement.Heh,zabawne..
Ciężką pracą weszliśmy na szczyt,Tokyo Dome,i podbiliśmy serca milionów nastolatek,które reagują histerią widząc nas.Jesteśmy sławni na całym globie,a nasze DVD z backstage'u są rozchwytywane w internecie i przed koncertami.To cudowne być sławnym,bogatym i pięknym,a na dodatek mieć kogoś kto wieczorem zmyje ci makijaż i powie,że jesteś jeszcze piękniejszy bez niego.
Wszyscy znamy się już jak łyse konie,a w szczególności ja i Yuu.Nasz związek przetrwał ogromną próbę czasu i jestem bardzo dumny z nas,że nadal czujemy to samo co kiedyś.Nadal przyprawia mnie o dreszcze,a ja z tego co wiem,nadal podsycam w nim pożądanie mnie.To miłe i budujące.
Dziś jest 31 grudnia i co za tym idzie – Sylwester,który spędzimy u Uruhy w apartamencie.
Co do niego i Suzukiego...niestety,oni jak to ujęli "Coś się wypaliło,zgasło."
Zaczęło się normalnie,brak czasu spowodowany napiętym grafikiem.Ja z Yuu też wtedy praktycznie nie mieliśmy czasu na czułości ani spędzenie chwili ze sobą.
Ale potem zaczęli się kłócić o byle drobiazg no i w końcu,pff! Ich związek poszedł w niepamięć,na szczęście nadal są dobrymi przyjaciółmi co jest najważniejsze.
Tanabe nadal jest sam,ale nie przeszkadza mu to.
I to tyle co o jego życiu prywatnym wiemy.On nic o sobie nie mówi,ale o nas wiedzieć musi wszystko.Czasem boję się co on robi w chwili wolnej skoro milczy jak głaz..
Ale wróćmy do Sylwestra...



Kiedy się obudziłem było już jasno za oknem,jeżeli zimowy poranek można nazwać jasnym.Przeciągnąłem się i ziewnąłem potężnie,szukając dłonią drugiego,ciepłego ciała,ale nic nie znalazłem.
- Hm? - zdziwiony popatrzyłem na uchylone drzwi od sypialni i wstałem by zobaczyć gdzie wywiało moje kochanie.
Wiedziony nosem skręciłem zaraz w prawo do kuchni i zobaczyłem jak brunet w samych bokserkach i kapciach w grochy szykuje nam śniadanie,a mianowicie tosty z dżemem brzoskwiniowym i kawa z mlekiem dla mnie.On nie pijał kawy na śniadanie tylko owocową herbatę.
Westchnął lekko i zaczął układać tosty na talerzyku,a ja cichutko zaszedłem go od tyłu i objąłem w pasie,tuląc policzek do jego pleców.Drgnął nieznacznie i byłem pewny,że się uśmiechnął co wywnioskowałem po cichym mruknięciu.
- Dzień dobry. - przywitał się i cofnął bym go puścił co zrobiłem z ociąganiem.
- No dobry,dobry.Gdzie poranny całus? Czuję się zawiedziony. - powiedziałem z uśmieszkiem i usiadłem za stołem.Podano mi talerzyk i kubek kawy no i oczywiście to co chciałem – całusa.
Nachylił się i trzymając w obu dłoniach naczynia,całował mnie namiętnie,aż zamruczałem gdy jego język przejechał po moim podniebieniu.
- Może być? - spytał,siadając obok mnie.
- Jesteś niezastąpiony,wiesz?
- Wiem. - odparł i z uśmiechem zaczął jeść.
Po pysznym śniadaniu musieliśmy zebrać się na próbę,a bardzo,ale to bardzo nam się nie chciało i gdy już byliśmy prawie gotowi do wyjścia zadzwonił telefon Yuu.
- Tak?...Uhuum...Ale wszystko z nim okey?..Mówiłem mu by zakładał czapkę!..Dobra,ale Sylwester aktualny?...No! To do zobaczenia o 20! - rozłączył się i popatrzył na mnie,skaczącego na jednej nodze próbując założyć spodnie. - Jak chcesz przebierz się,Yutaka jest chory.
- Poważnie jakoś?
- Przeziębienie,ale łeb go boli.
- Rozumiem..
Popatrzyliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy szeroko.Nie żeby nas cieszyło nieszczęście lidera,ale dzięki temu mieliśmy dziś wolne.
Przebrałem się z powrotem w dres i zasiedliśmy przed telewizorem z zamiarem obejrzenia czegoś.Akurat trafiliśmy na czterogodzinny maraton filmów akcji.
Nam oboju zaświeciły się oczy i rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie w oczekiwaniu na pierwszy film.



4 godziny później...



- Hm,nie wiem jak ciebie,ale mnie po tylu godzinach przed telewizorem bolą oczy.. - burknął Yuu i potarł zmęczone powieki z stęknięciem.
- Oo,mój staruuszek. - zaśmiałem się,ale i mnie pieczenie oczu dawało się we znaki.
- Ej,no jestem od ciebie starszy tylko o trzy miesiące. - bronił się,zakładając czarne okulary,które dodawały mu dostojności i powagi.
- Kiedy zakładasz te okulary to czuję się jak uczniak.Na dodatek jeszcze jestem taki niski.. - mruknąłem,wstając z zamiarem zaniesienia kubków po kawie do zlewu.Shiroyama wstał i objął mnie z tyłu,całując w kark.Miły dreszcz przeszedł po moich plecach.
- Mm,uczniak powiadasz? - wychrypiał,podnosząc mi bluzę po to by zacząć robić kółeczka palcem wokół mojego pępka.Westchnąłem cicho.
- Na starszego wyglądasz. - ruszyłem do przodu,ale zaraz cofnął mnie przez co o mało nie wylałem resztki kawy na siebie - Ej! Uważaj! - zganiłem go.
- Starszym się ustępuje we wszystkim.
- Ja słyszałem taką wersje "Głupszym się ustępuje". - fuknąłem,kręcąc głową.
- Akurat jesteś takiego wzrostu,że twoje kudły wchodzą mi do ust.. - wybablał,próbując wyjąć włosy ze swoich ust nie puszczając mnie.
- Dobrze,że co innego ci do ust nie wchodzi. - powiedziałem z przekąsem i szarpnąłem się,ale brunet nawet nie drgnął.Co za uparte stworzenie! - Puść mnie,zmyje to i idę się szykować.
- Naprawdę zbabiałeś. - zarechotał gitarzysta,a ja walnąłem mu łokciem w brzuch.Jęknął boleśnie i lekko się zgiął,ale nadal nie puścił mnie. - A co miałeś na myśli,że dobrze,iż nic innego mi do ust nie wchodzi?
- No..lizaki na przykład.Nie lubisz ich. - zburaczałem lekko,dopiero po chwili rozumiejąc dwuznaczność mojej wypowiedzi.
- Wiesz no zależy jakie.Czasem gdy mam ochotę..to chętnie sobie coś possam.
Perwers! Albo to ja tylko o jednym myślę...
- No..tak..każdy czasem ma ochotę na coś czego nie lubi..ja czasem zjem truskawkę,ale to muszę naprawdę mieć chcicę na..aa...
Eh,coś dzisiaj jest mój zły dzień...
- Chcicę powiadasz... - mruknął niczym filozof i szybko wsunął dłoń w moje luźne spodnie pod którymi nic nie miałem,mój błąd.Zaczął pieścić mnie drażniącymi ruchami,a ja stęknąłem zaskoczony.
- Yuu przestań! - powiedziałem,znów się próbując wyrwać.No nie wyrobię się przez niego!
- Ale podoba mi się to. - westchnął bezradnie,a jego ręka zaczęła intensywniej mnie pobudzać.
- A-ah! - jęknąłem,zginając się lekko - Proszę Yuu.. - stęknąłem.
- No już zaraz skończę skoro prosisz.
- Nie o to..mh!
Przyległem do jego pleców,gdy jego ręka w zawrotnej prędkości pocierała mojego nabrzmiałego penisa.To zapierało dech w piersi,a kubki drżały,grożąc wypadnięciem z rąk i zrobieniem plamy na dywanie.
- Ja ci tylko umilam dzień. - szepnął mi do ucha,całując miejsce za nim – mój czuły punkt.
- Oh! - stęknąłem,upuszczając naczynia,które z łoskotem potoczyły się dalej,a brązowa plama na szarym dywanie była śladem po jego zachciance.
Czemu on tak lubi mnie molestować?
- Yuu! - złapałem go za kark i skierowałem jego usta na swoje,łącząc je w pełnym żaru pocałunku.Było mi tak dobrze i błogo. - Yuu..
- Nie powstrzymuj się kochanie.Wiesz,że lubię gdy krzyczysz. - powiedział z uśmiechem.
- Ja krzyczę tylko wtedy gdy mnie rżniesz. - sapnąłem podniecony i zmuszony do pocałunku,wygiąłem się lekko i jęknąłem w jego usta,dochodząc.
Pogładził czule moją męskość i wyciągnął dłoń od razu ją oblizując.
- Mój perwers. - szepnął.
- Ha? Kto tu kogo ten..? - prychnąłem i podniosłem obite kubki po czym zaniosłem je i zniknąłem w kiblu.
- Wiesz,że gdybyś naprawdę się zapierał nie zrobił bym tego. - powiedział opierając policzek o drzwi.
Oczywiście,że wiedziałem.
Yuu nigdy mnie nie skrzywdził i gdy mówiłem wyraźnie "nie" on to szanował i dawał mi spokój,a takie "przestań" to w sumie...tak odruchowo,gdy robi to niespodziewanie,a mi to nie przeszkadza,ale nie mam na takie zabawy czasu.
- Wiem. - odparłem po czym umilkłem,szykując się.
- Aha,czyli ja nie muszę się szykować,tak? - krzyknął rozbawiony,a ja zaśmiałem się do siebie.
- Zawsze jesteś piękny! - na to zaczął się śmiać jak opętany.
No co?
Zawsze jest piękny i kuszący!



Dom Kouyou,godzina 23 z kawałkiem.



Chodzenie dupą po ścianie jest możliwe!
No..w przypadku Miyavi'ego jest,ale głupi ma zawsze szczęście.
Ten idiota wychlał połowę zapasów zimowych Uru i razem z tym oszołomem zaczęli drzeć się przylegając ciałem do ściany.
Aoi dobrze kiedyś powiedział "Nasze wspólne IQ wynosi poziom przedszkolaka.".
Bawiło się z nami Alice Nine,Meev,Dir En Grey i paru innych ludzi.Było świetnie i wszyscy po mimo,że wpadali na siebie i rzygali gdzie popadnie super się bawili,a w szczególności gospodarz z dzieckiem tęczy oczywiście.Przyjaciele na zawsze,BFF i w ogóle stężenie dziecinności przekroczyło normę.
Siedziałem z perkusistą mojego zespołu i piłem któregoś z kolei drinka.
- Wiesz Tanabe..ty jedyny jesteś trzeźwy. - mruknąłem zszokowany,lekko podchmielony,a moje oczy wybałuszyły się odkrywając ten oszałamiający fakt.Perkusista zaśmiał się,odpychając lecącego na niego w niekontrolowanym locie Kyo.
- Wiesz,że mam słabą łepetynę i odwalałbym jak ci dwoje.No i ktoś musi was pilnować.
- Ty biedny jesteś. - zasmuciłem się,a moje oczy zaszkliły - Taki sam sobie żyjesz..nikt cię nie przytuli... - smęciłem - no i kurwa nie wypijesz nawet! - wybuchnąłem oburzony - Kto to widział!?
- Widzisz? A jednak się trzymam w formie i funkcjonuje.
Nie wiem dlaczego zaczął rechotać! Przecież ten chłopak wypić nie może!
- Uo,uoo kocie nie pijesz już. - Yuu zabrał mi z dłoni kieliszek i złapał za nadgarstek,ciągnąc na balkon - Zimny wiatr cię otrzeźwi.
- Ale Yutaka...on nie może być teraz sam! - jęczałem,nie zważając na to,że Kai właśnie płakał ze śmiechu. - Patrz! On płacze! Ja muszę go przytulić! On potrzebuje czułości! - zawyłem,a Tanabe aż dostał czkawki i złapał się za brzuch,a łzy wycierał mu Nao.
- Nao się nim zajmie. - zapewnił mnie chłopak,zamykając za nami drzwi od balkonu.
- Na pewno? Może ja..
- Tak na pewno. - uśmiechnął się i oparł o barierkę.
Popatrzyłem nieufnie na drugiego perkusistę,który teraz klepał lidera po plecach,kręcąc głową,a sam lider złapał się za zatoki,śmiejąc nadal.
- Skoro tak mówisz. - wzruszyłem ramionami i nagle biedny Tanabe przestał mnie interesować,a jego miejsce zajęły migoczące gwiazdy na grafitowym niebie oraz księżyc,który wydawał mi się taki ogromny..
- Yuu? - mruknąłem.
- Tak?
- A w tym nowym roku też będziesz mnie kochał tak mocno? - zapytałem,szczerze przejęty tą sprawą,odrywając wzrok od gwiazd.
Zimny wiatr sprawiał,że dygotałem z zimna,a prószący lekko śnieg osiadł na mnie,przez co czułem się jak bałwanek.Brunet odwrócił się całym ciałem w moją stronę i uśmiechnął rozczulony.Przygarnął mnie do siebie i mocno objął płachtami płaszcza,który ze sobą wziął by nie zmarznąć.Poczułem bijące od niego ciepło i od razu się rozluźniłem.
- Oczywiście głuptasie. - cmoknął mnie w czoło i potarł plecy by mnie rozgrzać,bo nadal dygotałem.
- Ja ciebie też..Bo dużo dla mnie znaczysz.Bardzo bym się smucił gdybyś mnie zostawił. - wyznałem,a on nachylił się lekko i pokręcił głową z surową miną.
- Nigdy cię nie zostawię. - powiedział to takim tonem,że wiedziałem,że nie kłamie.
- Dziesięć,dziewięć... - Meev i Uru zaczęli się drzeć,trzymając szampana,a wszyscy dookoła nich błyskawicznie się cofnęli w razie niekontrolowanego wybuchu.
- CZTERY! - ryknął Kai z boku,uświadamiając resztę,że już nie umieją liczyć.
Aoi roześmiał się i jeszcze mocniej,o ile to możliwe,mnie ścisnął,a z naszych ust wypływały obłoczki szarej pary.
- ZEEEROOO! - ryknęli.
W całej okolicy podniósł się szum wrzasków i śmiechu,a na niebie zaczęły pojawiać się piękne kwiaty tworzone przez sztuczne ognie.Oczy Yuu mieniły się kolorami fajerwerków.Albo ja już totalnie odpływałem.
- Dobrego Nowego Roku! - krzyknął,próbując przebić się przez huk tworzony od petard.
- Nawzajem! - wrzasnąłem,a potem zaczęliśmy się śmiać by zaraz połączyć nasze usta w noworocznym pocałunku.
Nasz leniwy i słodki pocałunek przerwało huknięcie w szybę,aż podskoczyliśmy przestraszeni.Na szczęście to tylko Uruha otwierał szampana widelcem i korek uderzył w szkło.
- Kretyni. - załamał się mój kochanek,kładąc czoło na moim barku.Westchnąłem tragicznie.
- Widzisz? Wyszedłem,a oni już – yk! – rozrabiają. - czknąłem cicho.
- Tak,bez ciebie zejdziemy na psy. - westchnął.
- Wiem.Dlatego – yk! – musisz pozwolić mi zrobić striptiz. - zażądałem.
- Yy..co to ma wspólnego? - podniósł głowę,patrząc na mnie dziwnie.
- Kuźwa nie pamiętam... - powiedziałem lekko sennym tonem.
Yuu patrzył chwilę na mnie,a potem zaczął machać głową.
- Nie pijesz więcej. - powtarzał w kółko prowadząc mnie do sypialni.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Sens - one-shot

Postanowiłam póki co dodawać one-shoty,bo mam tyle pomysłów,że hoho :3
To co teraz wstawię powstało z powodu niedawnej gwieździstej nocy podczas której stałam i gapiłam się tępo na niebo XD Kocham gwiazdy. <3

Tytuł : Sens.
Paring : ReitaxRuki.
Ostrzeżenia : W sumie nic. :P



#1

Siedzieliśmy obok siebie na ławce w parku i nawet nie potrzebowaliśmy słów by zrozumieć,że oboje chcemy tą słodką bułkę z jabłkiem leżącą przed nami na stoliku.Znamy się tyle lat,że dosłownie "czytamy sobie w myślach".
Wiał letni,ciepły wiatr,który nie pomagał nam,przynosząc ze sobą aromatyczną woń jabłek.
Siedzisz i patrzysz wygłodniale na swój przysmak,lecz zaraz twoje oczy zwracają się na moją twarz i,o dziwo,podsuwasz mi bułkę.
- Smacznego. - mówisz.
Nie słychać w Twoim głosie złośliwości czy opryskliwości.Jak zwykle dzielisz się czymś swoim w sumie dając mi wszystko.




#2

- No Ruki śpiewaj! - słyszę niezadowolony głos lidera zza perkusji.
Jak mam śpiewać,gdy za oknem taka piękna pogoda,a ja siedzę w dusznym studio!
Podchodzę do barku i wypijam drinka,tak na orzeźwienie.
Kiedy już odwracałem się by ruszyć do chłopaków,Ty wyrastasz jak spod ziemi i łapiesz mnie za ramię.
- Co jest Taka? - pytasz patrząc mi w oczy z troską.
Uśmiecham się delikatnie i wzdycham ciężko opierając głowę o twój tors.
- Taka pogoda..a ja siedzę tu i się męczę! Nie chce mi się śpiewać.
Czuję jak uścisk na ramieniu poluźnił się,a dłoń powoli zsuwa na moje plecy,tuląc mnie.
- Skoro tak to wychodzimy.Kupię ci pysznego loda. - nachylasz się i mruczysz mi do ucha.
Czuję zimny dreszcz,który przebiegł mi po karku,gdy Twoje usta muskają moje ucho.To takie przyjemne,że aż dziwne.
- Chłopaki kończmy,co? Pogoda piękna,słonko świeci,ale nasz słowik nie ma siły ćwierkać.Do zobaczenia jutro!
Umiesz przekonać ludzi,naprawdę.,myślę.
Łapiesz mnie za rękę i idziemy w kierunku wyjścia,wesoło się uśmiechasz.
- Em..możesz mnie puścić? - peszę się czując jak twoje palce zacieśniają się na mojej trochę mniejszej dłoni.
Nie odpowiadasz tylko nachylasz się i cmokasz mnie w czoło.
- O gwiazdy trzeba dbać.A jak ktoś mi cię ukradnie? Lepiej jak będę trzymał cię przy sobie.
Tak Akira.Ty umiesz przekonać człowieka.


#3

Czyste,grafitowe niebo.Gwiazdy mrygają do nas,a pełny księżyc oświetla nasze sylwetki.Zielona trawa swoim chłodem rozpieszcza nas,gdy nadal ciepły wiatr muska nam twarze.Leżymy gdzieś na łące.Nawet nie wiem jak się tu znaleźliśmy,bo przez całą drogę miałem zawiązane oczy.
Widok w sumie nie nadzwyczajny,ale w Twoim towarzystwie nawet to staje się magiczne.
- Podoba ci się? - pytasz odwracając głowę w moją stronę.
- Jest ślicznie.Tak..twórczo. - wzdycham,a Ty zaczynasz się śmiać.
- Ha? Co się śmiejesz? - oburzony Twoim zachowaniem prycham dziko,a Ty widząc moją minę zaczynasz się krztusić ze śmiechu. - Akira! - wołam zły i siadam,trącając Twoje lewe ramię.
Po chwili uspokajasz się i też podnosisz patrząc mi w oczy z półuśmiechem.
- Po pierwsze wszędzie widzisz coś "twórczego" nawet mój bas raz cię natchnął. - przewracam oczami,uśmiechając się lekko. - A po drugie.. - nachylasz się bardziej dzięki czemu widzę jak błyszczą ci się oczy,a ja jak sparaliżowany nie potrafiłem się nawet odchylić. - ...coś masz we włosach i to chyba żabkę. - powstrzymujesz śmiech.
Chwilkę później faktycznie czułem jak coś po mnie łazi.Pisnąłem mało męsko i zacząłem trzepać dłońmi włosy z miłym "spieprzaj!" na ustach.To wystarczyło byś znowu zaczął się śmiać.Złapałeś moje nadgarstki i oderwałeś je od włosów,które teraz wyglądały jakby kopnął je prąd.
- Spokojnie,patrz poszła sobie.
I rzeczywiście żaba w podskokach zniknęła w czeluściach trawy.Odetchnąłem głęboko i prychnąłem śmiechem.
- Nie lubię żab są... - podniosłem wzrok na Ciebie i oniemiałem.
Patrzyłeś na mnie z ciepłym uśmiechem.Twoje czekoladowe oczy z pasją oglądały mnie całego.Zdziwiłem się,gdy położyłeś sobie moje ręce na swoim karku,a sam przysunąłeś się jeszcze bliżej,stykając się zasłoniętym nosem z moim.
- Akira.. - wydukałem przerażony.
Nie wiedziałem co cię napadło,ale wyglądałeś przepięknie w blasku księżyca.Twoje usta zaczęły delikatnie muskać mój lewy policzek,a jedną dłonią objąłeś mnie w pasie,drugą się podpierając.Z szaleńczo bijącym sercem uświadomiłem sobie,że podoba mi się to co robisz.Nieruchomy jak głaz pozwalałem ci pieścić moje ciało,choć rozum krzyczał,że jestem idiotom,że na to ci pozwalam.Ale twój zapach był jak narkotyk chciałem go ciągle czuć przy sobie..
Ustami zszedłeś na szyję – najwrażliwszą część mojego ciała.
Westchnąłem głęboko i tracąc równowagę padłem plecami na trawę,a ty od razu wspiąłeś się na mnie,całując i ssąc moją delikatną skórę.
- Czemu?.. - szepczę,gdy Twoje dłonie muskają nieśmiało moje ciało pod koszulką.
- A potrzebny jest konkretny powód by kogoś pokochać? - pytasz,przerywając pieszczotę.
Nagle poczułem się głupio.Nie wiem czemu,ale miałem ochotę zrzucić Cię z siebie i pobiec do domu.Tak nie może być! Jesteś moim najlepszym przyjacielem!
Chciałem powiedzieć,żebyś przestał,lecz Twoje wargi momentalnie spoczęły na moich.Całowałeś z uczuciem,dłońmi kontynuując dogadzanie mi.Miałem kompletną pustkę w głowie i nie wiedziałem co mam teraz zrobić.Jedynie co to objąłem Cię mocniej za kark,przysuwając bliżej siebie.
Podniecało mnie to.
Ah,poprawka,Ty mnie podniecałeś,a kiedy to doszło do mnie poczułem nagły gorąc w całym ciele.
Miałem ochotę się roześmiać i powiedzieć "Eh,ja nie wiem co mam robić.",lecz tylko uśmiechnąłem się,czując jak nastolatek na pierwszej poważnej randce.Dałem się poprowadzić.
Byłeś delikatny,jakbyś bał się,że dotykając mocniej zraniłbyś mnie.Uroczo.
Nie wiem kiedy zacząłem cicho dyszeć,nie mogąc się doczekać czegoś więcej.Moje dłonie sunęły po Twoim ciele wprawiając Cię w dreszcze,a Twój gorący,drażniący oddech tylko mnie prowokował.Nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim.
Nagle wstajesz ze mnie i przeciągasz się z szerokim uśmiechem.
- Robi się zimno.Odwiozę cię.
Patrzę na Ciebie i zanim przemyślałem to co chciałem powiedzieć,moja myśl wystrzeliła niczym strzała z moich ust:
- Żarty sobie robisz? - prycham niedowierzająco.
Spowodowałeś,że zacząłem tracić zmysły,że zapragnąłem Twoich ust bardziej niż kiedykolwiek..a teraz wstajesz jak gdyby nigdy nic?!
Wzdychasz cicho i pomagasz mi wstać.Otrzepując się z niewidzialnego brudu patrzę na Ciebie spod byka jak podchodzisz do swojego motoru i coś z niego wyciągasz.To coś ruszało się i miotało szaleńczo jakby miało zaraz wyskoczyć z tego worka i zabić wszystkich dookoła.
- Nie robię sobie żartów Taka..masz dzisiaj imieniny i chciałem sprawić by były niezapomniane. - mówisz spokojnie,stojąc już naprzeciwko mnie.Oh,sam zapomniałem o własnych imieninach.. - Bardzo cię lubię i..ten..to dla ciebie!
Wciskasz mi do rąk coś co warczy,ja w pierwszym odruchu chciałem to rzucić najdalej stąd,lecz powstrzymałem się i odsupłałem worek,a tam..
- Pies! - wykrzyknąłem,a szczeniak zaczął wariować i lizać mnie po twarzy na co zacząłem się śmiać.Szybko jednak spoważniałem i popatrzyłem na Ciebie morderczym wzrokiem.Twój tak szeroki uśmiech zaczął powoli blaknąć,aż w końcu zauważyłem jak nerwowo strzykasz palcami. - Ty..trzymałeś tego psa w tym worku cały czas? - pytam spokojnie.
- T-tak? - uśmiechasz się niepewnie.
- Idiota! Kretyn! Mógł się udusić,albo ktoś mógł mu coś zrobić! - panikuję,a piesek wyrwał mi się z rąk,biegnąc do Ciebie w podskokach. - No Akira! Jesteś taki nieodp..!
Dalszą cześć reprymendy przerwał Twój pocałunek.Był czuły i uspokajający.Wierzchem dłoni pogładziłeś mój policzek i odsunąłeś się z półuśmiechem.
- Wybacz mi.On już to zrobił,a nawet mnie ukarał. - wskazałeś na mokrą nogawkę,a ja zaśmiałem się dumny z nowego pupilka. - Takanori ja cię kocham. - mówisz nagle i szybko,jakby ktoś wycisnął z Twojej piersi ostatni dech.Twoja twarz stężała i nabrała nerwowego wyrazu.Bałeś się.
Stałem tam jak wryty i na zmianę śmiałem się i poważniałem.Wolne żarty..
Psiak usiadł pomiędzy nami i jedynie on zakłócał gęstą ciszę.
Szok.Właśnie to sprawiło,że nic nie powiedziałem i patrzyłem na Ciebie tępo.
Zmarszczyłeś brwi i zamachałeś głową jakby karcąc się za wyznanie mi swoich uczuć.
- Zapomni Taka.Zapomni o tym i jedź do domu spać.Jutro próba.. - mówisz cicho i cofasz się w stronę swojego pojazdu.Obserwuję jak wkładasz kask i siadasz na motor,odpalając go z dzikim warkotem.
- A-Akira czekaj! - przebudziłem się i ruszyłem do Ciebie,lecz Ty już obłędnie szybko jechałeś przed siebie zostawiając mnie samego z milionami pytań i ani jedną odpowiedzią.
Spojrzałem na psa.On siedział i patrzył na mnie z uwagą i spokojem.Bardzo tym przypominał mi Ciebie.
- Choć Koron złapiemy taksówkę.. - mówię do psa i klepie się po nodze by maluch ruszył.
Co to było? Akira powiedz mi co to do cholery było!?


Następnego dnia rano leżałem nieruchomo na plecach i patrzyłem pusto w sufit.Olałem próbę,bo wiedziałem,że i tak nie zaśpiewam tak jakbym chciał.Nie mógłbym,widząc Cię.
Koron jeszcze smacznie spał obok mojego łóżka i nawet cicho pochrapywał.
Miałem mętlik w głowie.Wczoraj wszystko działo się według mnie za szybko,że nie zrozumiałem nic z tego co zaszło.
- Kochasz mnie.. - powtarzam cicho do siebie.
To takie irracjonalne,że nie chce mi się wierzyć.Jak mężczyzna mógł się zakochać we mnie! W drugim facecie!
Nagle słyszę jak ktoś wchodzi do mojego domu i cicho zdejmuje buty.
Przerażony uświadamiam sobie,że nie zamknąłem drzwi i podnoszę się do siadu,sięgając po...lampkę nocną.Cóż była najbliżej..i można nią rzucić!
Słyszę kroki,aż w końcu ktoś otwiera drzwi do sypialni i otwiera je szeroko.Zamachnąłem się i już prawie rzuciłem,ale widząc Ciebie,aż upuściłem lampkę,budząc Korona.
- Suzuki..
Stoisz i patrzysz na wszystko tylko nie na mnie.Powoli zaczynało mnie to irytować.
- Co chcesz? - pytam chyba zbyt szorstko,bo wzdrygasz się i w końcu Twój wzrok ląduje na mnie.
- Przyszedłem cię przeprosić za wczorajszą noc.Nie wiem co we mnie wstąpiło,że nagadałem ci takie głupoty.. - drapiesz się nerwowo z tyłu głowy. - Nie bierz tego do siebie i..
- Ale mówiłeś poważnie Akira,ja cię dobrze znam i wiem kiedy mówisz serio. - przerwałem Ci,wyraźnie nie pomagając.
Nagle siadasz obok mnie na łóżku i chowasz twarz w dłoniach z ciężkim westchnieniem.Po chwili ciszy przecierasz zmęczone oczy i spoglądasz na mnie znowu z tym dziwnym blaskiem w czekoladowych oczach.
- Kocham cię.Bardzo.I nie mam zielonego pojęcia jak mam się z tego wyleczyć. - wzdychasz załamany.
- Czemu masz się leczyć? - mówię pierwsze co przyszło mi do głowy.Patrzysz na mnie uważnie i uśmiechasz delikatnie.
- Bo najprawdopodobniej nie mam szans? - szepczesz,głaszcząc psiaka,który szczęśliwy macha mocno ogonem widząc cię.
Zapada milczenie,którego nie lubię.W ciszy patrzę na ciebie i próbuję wymyślić jakąś delikatną odpowiedź,że tak,nie masz chyba szans,ale jakoś nie potrafiłem nic wykombinować.
Widzę z jaką nadzieją tu przyszedłeś i czuję ukłucie w sercu,gdy jesteś teraz taki smutny.
Kaszlę mocno i zwracam tym samym twoją uwagę,patrzysz ukradkiem.
- Akira,powoli. - zacząłem,przecierając twarz i odgarniając włosy z niej,czuję,że to może mieć sens. - Kochasz mnie,a ja cię bardzo lubię.Masz szansę,ale jedną.Staraj się,a może b-będziemy parą... - kończę ciszej,błądząc gdzieś wzrokiem.
To ciągle dla mnie dziwne i obce.Być z facetem,przyjacielem.

Nagle uśmiechasz się szeroko i rzucasz na mnie,tuląc mocno.Czuję twój przyjemny zapach i też się uśmiecham.Jeżeli to tak ma wyglądać to na pewno jest w tym sens. 
- Postaram się,Takanori.Teraz choć,zabieram cię na śniadanie!   
________________
Coś.Tak mogę to nazwać takim cosiem co czasem przychodzi i w sumie nie wiadomo po co xD
Miałam ochotę na takie story,mam nadzieję,że się spodoba komuś.
;)  

niedziela, 21 lipca 2013

Dlaczego akurat Ty? Aoiha,one-shot

Powiem szczerze,że nie wiem czemu lubię z Uru robić dziwke.. o.o
Po prostu tak mi on tam pasuje xD
Taki one-shot,pomysł stary jak świat,a wykonanie dosyć nowe.

Tytuł : "Dlaczego akurat Ty?"
Paring : AoixUruha
Ostrzeżenia : Sceny erotyczne i mój "styl" xd

Enjoy! :D


- No,ale Takanori! To są twoje urodziny,a my mamy dla ciebie TAKI prezent! Cudowny prezent! - stękał Akira,szarpiąc niższego za rękaw.Matsumoto w swoich dużych okularach przeciwsłonecznych i papierosem w ustach,siedział z nogą na nodze i skrzyżowanymi rękoma na piersi w swoim domu.Miał minę tak poważną i spokojną,że to przerażało Tanabe,a w szczególności męczącego go Akirę.
- Nie. - odparł Ruki tonem nieznoszącym sprzeciwu i wypuścił szary dym z malinowych ust.Akira zajęczał zdesperowany.
- No,ale..no..Takanori-kun! Wszyscy się złożyliśmy na niego,prawda? - rozejrzał się po przyjaciołach i wszyscy jak na komendę pokiwali głowami z przejęciem wymalowanym na twarzach.Taka zaśmiał się i westchnął,zaciągając papierosem.
- No to wyrzucone pieniądze. - wypuścił dym,tworząc kłęby dymu formujące się w ciekawe wzory - Ja nie korzystam z dziwek.Nawet,pf,luksusowych. - prychnął jakby urażony tym,że koledzy mogli tak pomyśleć,zamawiając mu takową.
- Takanori my myśleliśmy,że ty... - bąknął Yutaka,wyginając nerwowo palce i patrząc na sygnet na dłoni młodszego,zaciął się.
- Myśleliśmy,że lubisz takie klimaty.Uruha ponoć jest najlepszy ze wszystkich,a nie od dziś wiemy,że preferujesz mężczyzn. - dokończył za niego Yuu,który z całego towarzystwa był najbardziej wyluzowany i spokojny.Tanabe przytaknął gorliwie brunetowi i uśmiechnął delikatnie,trochę niepewnie.
- No dokładnie! - westchnął basista - Nie obrażaj się czy coś... - burknął cicho.
Nastała cisza tak napięta,że Kai zaczynał cicho się wentylować,a dwójka patrzyła na majestatycznego Ruki'ego,który zachowaniem przypominał wiecznie niezadowoloną księżniczkę z fochami.Nie dość,że małe to jeszcze wybrzydza!
- Cóż.. - zaczął Matsumoto i z rechotem wypuścił ostatni dym z ust i zgniótł peta w popielniczce - Spoko nie gniewam się,ale gdybyście widzieli swoje miny! O Boże! Wyglądaliście jakbyście bali się,że was pozabijam! - śmiał się wokalista,zdejmując okulary i zasłaniając twarz,śmiał się jeszcze bardziej słysząc fukanie Tanabe.
- Co ty sobie myślisz!? Wiesz,że ja mam problemy z nerwami! Ty kurduplu wiecznie pałętający się pod nogami! Ty..ty.. - fukał perkusista,cały czerwony ze złości,a gitarzysta poklepał go po plecach patrząc się na niego z rozbawieniem.
- Spokojnie stary,bo ci serce stanie. - parsknął Shiroyama i dołączył do teraz płaczącego ze śmiechu Takanori'ego.Suzuki z racji,iż wszyscy się śmiali z Tanabe to i on zaczął się śmiać,bo jak wiadomo lubił go dręczyć czym się dało.
- Wy się śmiejecie,a jakbym zemdlał? Lekarz zakazał mi się stresować,bo i tak mam stresującą prace! Myślałem,że Taka nas zasztyletuje! Czy wy mnie słuchacie w ogóle!?! - wrzasnął brunet,a Yuu zakrztusił się śmiechem wycierając kciukiem łzy.
- Proszę Kai przestań,bo umrzemy przez ciebie! Pierwsi! - poprosił Ruki,uspokajając się.Basista odetchnął głęboko i odchrząknął.
- No okey Taka nie idziesz,ale ktoś musi. - zauważył blondyn i popatrzył na pozostałą dwójkę. - Ty Tanabe nie idziesz,bo ci serce pęknie przy grze wstępnej.. - westchnął bezradnie.
- Odwal się co? Jestem po prostu delikatny! - mruknął obrażony brunet i skrzyżował ręce na piersi - Odezwał się kurczę.. - szepnął.
- Tak,tak.. - przytaknął Reita - Jesteś bardzo delikatny,ty mój okruszku-puszku. - mruknął słodko,a reszta zachichotała cicho.Policzki Tanabe zmieniły barwę na różową,a on sam zapowietrzył się.
- Mówiłem byś tak na mnie nie mówił,tak?! - oburzył się.
- Dobra! Ty,Yuu może pójdziesz? Co ci szkodzi,hm?
- A sam nie możesz? Przecież ty do takich rzeczy to pierwszy. - zdziwił się Aoi,pijąc kawę.
- Noo powiedzmy,że nie mam dziś ochoty. - powiedział wymijająco - A ty też lubisz takie rzeczy.Więc jak?
Shiroyama haustem wypił kubek z kawą i oblizał się ze smakiem.
- To o której?



Po osiemnastej Taka zadzwonił do najbardziej luksusowego w Tokyo burdelu i wyjaśnił,że w zastępstwie przyjdzie jego przyjaciel,a że obyło się bez problemów,zadowolony brunet pieszo ruszył do budynku.
Po pół godzinie znalazł się pod ogromnym budynkiem w kolorze beżu.Wielkie,drewniane drzwi z tabliczką "Pure Heaven" wydawały się starsze od samego Shiroyamy.
- Co ja tu robię? Skandalu szukam? - pytał siebie,lecz i tak popchnął ciężkie drzwi i wszedł do oświetlonego korytarza.Zaraz po lewo była recepcja,a po prawo schody prowadzące do pokoi.
- Witam pana.Słucham. - przywitała się młoda dziewczyna i ukłoniła lekko z uśmiechem.
- Tak..em,ja jestem tu w zastępstwie pana Matsumoto,dzwonił,że..
- Ah! Tak,tak już wiem.Proszę tymi schodami i pokój 04.Miłego wieczoru.
Brunet kiwnął głową i bez słowa skierował się pod wskazany pokój.W drodze ciągle myślał czy to dobry pomysł.Niby nie raz korzystał z takich usług,ale zawsze miał wątpliwości czy dobrze robi.
Zapukał dwa razy w drewniane,ciemne drzwi i rozpiął kurtkę czując,że mu gorąco.
- Proszę.. - usłyszał stłumiony,męski głos i wszedł dość szybko.Ale jak wszedł tak stanął widząc obraz przed sobą.
Blond włosy,szczupły i smukły mężczyzna leżał na boku podparty o rękę i lustrował go wzrokiem.Na sobie miał jedynie za dużą,śnieżnobiałą koszule z zapiętymi czterema guzikami od góry.Pokój utrzymany był w kolorach beżu i czekolady.Ściany i podłoga były właśnie beżowe,a meble czekoladowe.Na ścianach wisiały pejzaże i martwa natura,a drzwi od balkonu lekko uchylone rozwiewały kosmyki chłopaka.Yuu przełknął głośno ślinę i zacisnął dłonie w pięść.
- O cholera. - szepnął do siebie czując nieprzyjemny ucisk w spodniach.
- Ooo...widzę,że goszczę kogoś innego.Napijesz się? - spytał pociągającym,miękkim głosem,wstając z łóżka zgrabnie niczym kot.
Dopiero teraz brunet zauważył,że zaschło mu w gardle.
- A tak.Co masz do zaproponowania?
Zdjął z siebie kurtkę i powiesił na wieszaku,spoglądając na lustro przed nim.Widział jak Uruha kusząco kręci tyłkiem idąc do barku.Było mu tak gorąco.Cholernie gorąco.
- Jak się nazywasz? - spytał w końcu,siadając jak na szpilkach na łóżku.Odpiął jedynie jeden guzik przy szyi ukazując odrobinę torsu i odchrząknął.
Dlaczego tak się stresował?
To nie raz był na dziwkach?
Tylko,że ten chłopak miał w sobie coś co go tak krępowało i podniecało za razem.Może to,że nie wieszał się na nim i nie piszczał podekscytowany tylko utrzymywał w pewien sposób dystans między nimi? Pokazywał,że on powie kiedy mogą zacząć? Nie wiedział.
- Czy to ważne? Mów mi Uruha. - odparł,nalewając czegoś do kieliszków.
No i znowu to uczucie,że zrobił coś głupiego.Niech to szlag!
- No dobrze.Więc...ekhem! Od kiedy to robisz? - zaciekawił się brunet.
Uruha parsknął śmiechem i odwrócił się do niego z kieliszkami w delikatnych dłoniach.Przy świetle zachodzącego słońca jego skóra wydawała się być oliwkowa.Ogólnie wydawał się być delikatny z twarzy,ale miał w sobie szczyptę "tego czegoś" co dodawało mu męskości.
- Pierwszy raz? - bardziej stwierdził niż spytał,podchodząc do niego powoli,kręcąc biodrami.Usiadł obok niego i podał mu alkohol.Białe wino.
- Nie,po prostu jestem ciekaw.Tak o. - mruknął,upijając łyk.
- Oczywiście. - uśmiechnął się z niedowierzaniem i westchnął podpierając się z tyłu ręką - No to już będzie 5 lat..jak ten czas leci. - zaśmiał się i też napił z kieliszka.Elegancko i dostojnie.Jak zawsze.
- Tyle lat? Nie znudziło ci się to? - zdziwił się i drgnął czując gorący oddech na szyi.Zesztywniał nagle.
- Skąd. - odparł krótko i popatrzył na profil bruneta - Peszę cię? - spytał,odstawiając trunek.
- N-nie tylko.. - zaciął się gitarzysta i podrapał z tyłu głowy.Czuł się jak rozstrojony nastolatek po uderzeniu pierwszej fali nagłego uczucia.Spodobał mu się ten blondyn i nie chciał wyjść na idiotę,ale tak! On go onieśmielał! Jego!
- Jesteś Yuu,tak? Więc Yuu powiedz dawno korzystałeś z takich usług? - nadal przemawiał spokojnym i zmysłowym tonem,opierając się o otwarte drzwi od balkonu.Jego sylwetkę owiał ciepły wiatr na co uśmiechnął się delikatnie,patrząc na różowo-niebiesko-morelowe niebo.
Shiroyama zapatrzył się na odsłaniające się przez wiejący wiatr uda i poczuł,że się czerwieni.Pokręcił głową i odetchnął.
- Dawno.Bardzo. - wydukał odpinając następny guzik.
- Rozumiem. - chłopak odwrócił do niego twarz i uśmiechnął się,spuszczając wzrok na panele. - Podejdź,proszę.
Aoi bez zastanowienia wstał jak ze sprężyny i wolno zaszedł szatyna od tyłu,zagapiając się na piękny widok za balustradą.Śliczny zachód słońca.
Uruha podszedł do framugi drzwi,puścił ręce wolno wzdłuż ciała i oparł się barkiem o nią,wzdychając jak rozmarzony romantyk.
- Zawsze tak na mnie działa zachód słońca.Jest śliczny,prawda? Taki ciepły i kolorowy... - szepnął cicho,zamykając oczy.Letni wiatr rozwiewał jego włosy i koszule.
Shiroyama jak zahipnotyzowany patrzył na mężczyźnie.
Jak taki chłopak może być kimś takim? A może udaje romantyka? Ale na twarzy ma taki błogi spokój i radość,gdy te ostatnie promienie słońca ogrzewają jego śliczną buzie.To nie może być udawane.
Jakby wyrwany z letargu podszedł do niego i objął w pasie,przylegając do jego ciała i oparł brodę o jego ramie na co szatyn otworzył oczy.
- Tak.Śliczny widok.Ty też jesteś ślicznym widokiem. - uśmiechnął się brunet i poczuł miłe ciepło,gdy dłoń szatyna splotła się z jego dłonią na brzuchu.Teraz czuł się pewniej,dominował.
- Każdy tak mówi. - prychnął bursztynowooki i westchnął cicho czując delikatny pocałunek na szyi.
- Ale mówię to ja,więc uwierz,że naprawdę jesteś piękny.I wrażliwy.I taki delikatny.. - z każdym słowem częściej muskał jego odsłoniętą szyję i ramię,zsuwając nieco materiału,a chłopak wzdychał uroczo i nawet na jego twarzy pojawiły się rumieńce.
- Po co się bawisz? Zrób co masz zrobić i już.Bez zbędnych słów. - mruknął po czym zadrżał czując jak opuszki palców klienta suną po jego ręce,pieszcząc.
- Chce żebyś i ty zaznał przyjemności.Chce cię popieścić. - szepnął mu do ucha i polizał ciepłe miejsce za nim,na co szatyn jęknął cichutko,mrużąc powieki.
- Przez 5 lat nikt nie dbał bym ja był zadowolony,więc dlaczego ty? - spytał się,odwracając do niego twarzą.Yuu wzruszył ramionami i przytulił policzek do jego zaróżowionego policzka.
- Nie wiem,może dlatego,bo na mnie też działa taki romantyczny widok? Może dlatego,bo tak po prostu miało być? Kto wie..?
Gitarzysta odsunął twarz nieco i patrząc w przymrużone oczy Uruhy,pocałował go z uczuciem,a dłonią głaskał jego brzuch.Oh,Uruha był taki smaczny,że chciało się go całować i całować!
Szatyn zamruczał i nieporadnie objął go za szyje,zmieniając bieg pocałunku na bardziej agresywny i łapczywy.Shiroyama oderwał się od ust przypominających kaczy dzióbek i pokręcił głową.
- Uruha powoli.Nie spieszy się nam,prawda? - spytał i pogładził kciukiem kącik jego lekko rozwartych ust po czym znów zatopił wargi w miękkich usteczkach.Całował go leniwie,ale z takim żarem i dominacją,że szatyn rozpływał się stopniowo w ramionach mężczyzny.Nigdy nie zaznał aż tyle czułości i nie mógł się doczekać co będzie dalej.
Brunet przyparł delikatnie szatyna do framugi i w niemej prośbie polizał jego wargę na co chłopak od razu zareagował i wpuścił sprawny język.Yuu zaczął pieścić jego policzki i podniebienie na co ten zamruczał zadowolony,a swoje dłonie skierował na tors gitarzysty i nieśpiesznie rozpinał kolejne guziki aż w końcu zsunął z niego zbędny materiał.
Smukłymi palcami sunął po delikatnych zarysach mięśni na brzuchu i podszczypywał stwardniałe sutki na co brunet jęczał mu wprost w usta.Sam Yuu nie zostawał dłużny i również zdjął z niego koszule,a usta przeniósł na szyje,robiąc malinki.
- Yuu.. - szepnął szatyn,wplątując palce w długie,czarne kosmyki.Czarne oczy spojrzały na niego z zapytaniem.
- Nic.. - uśmiechnął się i cmoknął go w usta,po czym brunet powrócił do zasysania szyji.
Po zabawie zsunął się na oliwkowy tors i językiem drażnił jednego sutka,a drugiego pocierał palcami na co Uruha sapnął i wypchnął pierś w jego stronę,a palce zacisnął na jego głowie.
Po chwili szatyn odepchnął zdezorientowanego Shiroyamę i sam zaczął językiem znaczyć drogi na jego torsie,a dłonie oparł o jego biodra.
- Jesteś niegrzeczny,przecież mówiłem,że..
Szatyn ugryzł go w sutka na co czarnooki syknął cicho i spojrzał na złośliwie uśmiechniętego blondyna.
- Wybacz mi. - poprosił,oplatając ramionami jego szyję.
- Nie umiem się obrazić na ciebie choć to bolało cholernie. - fuknął robiąc obrażoną minę,a Uruha zaśmiał się.Przerwał to Yuu całując go i prowadząc do łóżka,rzucił nim dość niedbale na nie.
- Aua! To bolało.. - stęknął i obserwował jak Aoi wchodził na łóżko.Brunet zawisł nad nim i zaśmiał się cichutko.
- No co? Kara musiała być. - bronił się chłopak i złapał w dłoń twardą męskość blondyna.Uruha odchylił głowę z gardłowym odgłosem,gdy dłoń Shiroyamy szybko poruszała się na jego członku,zacisnął mocno dłonie na pościeli.
- Szybciej... - jęknął,zamykając oczy i co jakiś czas sapał nagle,wyginając się.
Brunet całował opadającą i unoszącą się gwałtownie pierś z uśmiechem.Bardzo podobał mu się ten widok.
Gdy zobaczył,że chłopak zaraz dojdzie puścił go i przyszpilił nadgarstki nad jego głowę,wisząc nad nim.
- Yuu! - pisnął czerwony i zrobił groźną minę.
- Nie dojdziesz beze mnie. - wymruczał mu do ucha zmysłowym głosem przez który szatyn aż jęknął cicho.
Puścił go siedząc nadal mu na biodrach i zaczął rozpinać spodnie,by zaraz zsunąć z siebie bokserki i rzucić je w otchłań za łóżkiem.Uruha oblizał się na widok dumnie stojącego i prężącego się penisa gitarzysty.
- Yuu weź mnie już! - sapnął i złapał go za członka,ściskając.Brunet jęknął,a ręce na których się podpierał zadrżały mu.
- Spokojnie..mh,już się robi. - mruknął z uśmieszkiem i rozsunął mu nogi by wcisnąć w niego dwa naślinione wcześniej palce.Szatyn westchnął z grymasem czując dyskomfort.
- Co ty robisz? Po co mnie przygotowujesz? - zdziwił się i wyginał czując jak palce dobrze go rozciągają.
- By cię nie bolało,proste. - wzruszył ramionami i gdy uznał,że już wystarczy nachylił się i pocałował go w czoło,wchodząc do połowy w jego rozgrzane ciało.
- Yuu! - krzyknął szatyn i objął go za szyje,wyginając się w pałąg,a brunet stęknął,mrużąc powieki,gdy poczuł gorąc i ciasne wnętrze. - Już możesz..
Więc brunet poruszył na próbę biodrami,głęboko wchodząc w piękne ciało,a Uruha jęknął rozpustnie,ewidentnie zadowolony.
Po tym przestał się kontrolować i zaślepiony podnieceniem i pożądaniem,prosto ujmując,rżnął go szybko i dogłębnie.
Bursztynowooki stękał i jęczał nawołując swojego kochanka,a Yuu drżał,posapując czując tą magnetyczną bliskość z tym wyjątkowym mężczyzną.
Nie chciał szybko tego kończyć,ale organizm nie rozumiał go i po dość długim stosunku,zastygł z jękiem na ustach,by wypełnić sobą wnętrze blondyna z błogą miną.
Uruha objął go mocniej nogami chcąc poczuć najbardziej jak się dało swojego tymczasowego kochanka i uśmiechnął się czując spływająca z pośladka spermę bruneta.
Yuu zaraz otrząsnął się z rozkosznej przyjemności,by z mocą poruszać biodrami i doprowadzając szatyna do szału,drażnił jego prostatę.
- Y-yuu! - krzyknął,wyginając się i spuszczając na swój brzuch jak i Shiroyamy,przyciągnął go do siebie w odruchu.Opadł bezsilnie na pościel i zdyszany,mocno objął gorące ciało bruneta.
- Byłeś boski! Taki k-kochany.. - szeptał mu we włosy,nie wierząc co mówi.Przecież się w nim nie zakochał,prawda? To czemu tak gada?!
Aoi westchnął zmęczony i popatrzył w błyszczące oczy szatyna.Czuł się tak bezpiecznie i dobrze przy nim.Nawet nie chciał dopuścić do siebie myśli,że niedługo go zostawi.
- Ty też byłeś kochany.Uru-chan. - pocałował go i objął w pasie,czując jak rośnie mu serce.Zakochał się w nim?
Chłopak oddawał pocałunki z pasją i czuł mrowienie w nosie,które świadczyło,że zaraz będzie płakał co i się stało.Słone kropelki powoli spływały po jego policzkach.
- Coś zrobiłem nie tak? - zmartwił się Aoi,ale Kouyou jedynie przyciągnął go do siebie i złączył ich usta w namiętnym i gorącym pocałunku.
Właśnie uświadomił sobie,że Yuu go zauroczył i to bardzo,a świadomość,że go nigdy już nie zobaczy,dźgała go w serce niczym kłujący kolec.

Za oknem pojawiły się pierwsze gwiazdy na,do tej pory,zachmurzonym niebie...

czwartek, 18 lipca 2013

Róża - wstęp i wyjaśnienie o co chodzi

Wzięło mnie na pisanie o 2 w nocy,ale to ze względu na to,że są wakacje i wcześnie spać nie chodzę. x.x
To co tu wstawię to taki w sumie wstęp do opowiadania "Róża."
Głównym paringiem tu jest AoixUruha i to trochę smutas.Nie wiem czemu lubię robić z Aoi'a sukinsyna xd To już jakieś zboczenie jest.Ehh..xd
Historia dzieje się za czasów licealnych chłopców.
Nie przewiduję by ktoś umierał w tym opowiadaniu,ale nie wiem jak mnie wena poniesie,więc ostrzegam.
P.S. Przewiduję Reituki,ale cii,zobaczymy.



Znów to zrobił.Znów sprawił,że poczułem się wszystkiemu winny.Winny,że jest mu źle.
Wyciągnąłem papierosa z paczki i zapaliłem go szybko,zaciągając się dymem.Zaśmiałem się gorzko.
Od pewnego czasu Yuu zaczął mnie traktować jak sługę i nawet stwierdził,że "Nie jestem już taki zwarty i gotowy na jego problemy jak kiedyś".Bo zacząłem się stawiać i nie pozwalać się pieprzyć co moment? Za cholerę nie potrafiłem go zrozumieć,tak dużo się zmieniło w nim...
Zasyczałem,gdy papieros wypalił się,parząc moje palce.Zapaliłem drugiego.
Usłyszałem pukanie do drzwi,ale zignorowałem to.Pewnie mama martwi się czemu nie wychodzę ze swojego pokoju tak długo.
- Kou? - usłyszałem cichy głosik.Takanori? - Słuchaj wpuść mnie..pogadajmy..
Automatycznie spojrzałem na zegarek w telefonie i uniosłem brwi widząc,że jest już 21.Chciało mu się przyjść? Nieźle.
- Właź. - burknąłem.Zmrużyłem oczy,gdy Taka wszedł wpuszczając tym samym światło do mojej ciemni. - Oh.. - stęknąłem niezadowolony.
Blondynek przez chwile stał,ale w końcu ruszył się i usiadł obok mnie na łóżku.Zapaliłem nocną lampkę w sumie samemu sobie robiąc krzywdę.Jak zwykle z resztą.
- Kouyou.. - zaczął,bawiąc się palcami u dłoni. - Słyszałem o tej awanturze z Yuu.I o tym,że wyrzucił cię z domu w taki mróz...
Jakby na potwierdzenie jego słów zaczął mocniej padać deszcz.Przymknąłem powieki i zgasiłem papierosa w popielniczce,którą buchnąłem ojcu.Spojrzałem na niego.
Trząsł się lekko z nerwów,a jego błękitne oczy wyrażały współczucie.Blond kosmyki opadały mu na twarz układając się w idealnej fryzurze.Na sobie miał zwykły sweterek i czarne spodnie,trochę wytarte.
Z Takanorim przyjaźniłem się od niedawna,był młodszy ode mnie o dwa lata,właśnie zaczynał pierwszą klasę,a ja trzecią,jednakże dogadywaliśmy się lepiej niż z rówieśnikami.Łączyły nas problemy i zmartwienia.Znał też i Yuu z nim kolegował się wcześniej i to właśnie od Matsu na początku chodzenia z brunetem dowiedziałem się co nieco o moim chłopaku.
- Cóż oboje wiemy,że Yuu zaczął odwalać.Nie zdziwiło mnie,gdy wypchnął mnie ze swojego domu.Szkoda tylko,że nie dorzucił mi kurtki...
- Kou! - oburzył się mały,a ja nie potrafiłem ukryć delikatnego uśmiechu,widząc jego gniewną minę.Był uroczy,gdy się wkurzał. - Tak czy siak nie powinien! Jesteście razem już trzy lata! Całe liceum! Nie wiesz nic co z nim?
Odgarnąłem rudawe włosy i westchnąłem ciężko.
- Mój drogi ja nawet nie wiem już gdzie wychodzi.Stałem się przeszkodą.
Naszą rozmowę przerwał dziko wibrujący telefon w jego spodniach.Zaklnął siarczyście i odebrał.Jego ton zmienił się momentalnie na miękki i milutki przez co wywnioskowałem,że dzwoniła matka.Nie myliłem się.Po paru minutach rozłączył się i schował telefon z powrotem,przecierając twarz dłońmi.
- Słuchaj stary,matka wściekła,ojciec roznosi chałupę..mam dość. - stęknął naprawdę załamany. - Czy zawsze my musimy mieć przerąbane?
Zaśmiałem się cicho i objąłem go za ramię w przyjacielskim geście.Popatrzył na mnie psimi oczami i wtulił się w mój tors.
- Damy radę.Pomyśl jacy będziemy silni po tym wszystkim. - pocieszałem go na co on tylko westchnął i odlepił się ode mnie z ociąganiem.
Nie minęła chwila,a wyszedł zostawiając mnie samego.
Spojrzałem na swój telefon powstrzymując się od napisania do ukochanego.Bo nadal go kochałem i nie chciałem zaprzepaścić tego związku z powodu jego kryzysu.Każdy ma złe dni,prawda?
Chwyciłem komórkę i wystukałem zapytanie jak się czuje.Nie liczyłem na szybką odpowiedź,dlatego poszedłem się umyć i przebrać w piżamę – bokserki i koszule.
Z bananem w ustach klapnąłem znów na łóżku i położyłem się,sięgając po książkę.Odgryzłem kawałek owocu i już otwierałem książkę,gdy nagle usłyszałem ostre,krótkie brzmienie gitar.Wzdrygnąłem się wystraszony i kręcąc głową postanowiłem zmienić dzwonek.Kiedyś umrę przez niego.
Nie wiem na co liczyłem,ale zanim przeczytałem odpowiedź byłem szczęśliwy,że w ogóle odpowiedział na mojego smsa.Jednak po otwarciu wiadomości mina mi zrzedła.
"Kouyou co budzisz mnie w nocy? Nudzi ci się? To zrób coś konkretnego,a nie ludzi męczysz sobą.Boże z tobą jak z dzieckiem."
Poczułem się znowu źle,że mu przeszkodziłem.Nie chciałem go zdenerwować.
Dla własnego dobra nie odpowiedziałem nic i wyłączyłem telefon,odkładając książkę.Przeszła mi ochota na cokolwiek.
Po zjedzeniu pysznego banana zgasiłem światło i próbowałem usnąć,ale nie mogłem.
Jesteś głupi,Kou.Tak późno..wiadome było,że śpi. - zganiłem się w myślach i zacisnąłem powieki.Wiedziałem,że w szkole da mi wycisk.Zakryłem się bardziej kołdrą i odetchnąłem cichutko.
Gdzie ten opiekuńczy,kochany,uroczy i troskliwy Yuu,którego tak kochałem? Który rozumiał moje odpały i nie krzyczał,gdy robiłem coś źle?
Jak zwykle tylko pogorszyłem sprawę...

______________
Biedny Uru u.u Troszku mi go żal tu,ale no..tak miało być.Lubię dręczyć moich ulubionych bohaterów..kolejne zboczenie XD


Tak na początek..^^

Jestem fanką the GazettE od roku i yaoi od lat dwóch.Wcześniej miałam bloga,lecz z pewnych powodów musiałam go zostawić ._.
Postanowiłam jednak wrócić do tego,bo pamiętam ile miałam radości z prowadzenia bloga,więc zapraszam do czytania!
Uprzedzam,że może mój styl nie powala,ale słyszałam,że miło się moje twory czyta ^^
Do napisania!